Zobaczysz co będzie jak…

Zobaczysz co będzie jak…

Ludzie lubią straszyć się nawzajem. Już moja niespełna trzyletnia córka biega i robi buuuu zaśmiewając się z naszego (jakże prawdziwego) strachu. Osobiście chyba wolę, jak ktoś wyskakuje na mnie zza szafy, oczywiście w granicach rozsądku, niż kiedy jakaś dobra dusza postanawia uświadomić mnie, jakie to horrory jeszcze czekają mnie w życiu.

Czy tylko ja słyszałam już milion razy całą litanię „zobaczysz jak…”. Zobaczysz jak zacznie chodzić, jak zacznie o wszystko pytać, jak będzie wszędzie zaglądać, jak będzie miało bunt, jak będziesz miała drugie… Można wymieniać długo. Trochę to smutne, bo mamy jakąś wewnętrzną potrzebę podkreślania tego co trudne i jak bardzo nam z tym ciężko – bo to, że ciężej niż innym, jest oczywiste.

Wcale nie musi być gorzej

Przepowiednie nie zawsze się spełniają. Jest tak wiele wypadkowych, które mogą zmienić wszystko, że nie da się namalować wykresu zadowolenia drugiej osoby. Na swoim przykładzie mogę tylko powiedzieć, że kiedy moja córka zaczęła chodzić, odetchnęłam z ulgą. Kiedy zaczęła mówić, zrobiło się jeszcze łatwiej, a przy dwójce dzieci czuję się mniej zmęczona życiem niż przy jednym. Dziwne, prawda? Ale może być naprawdę różnie.

Moja córka jest osobą wysoko wrażliwą. Ma to po mnie, więc w razie czego wiem, gdzie kierować zażalenia. Jest absolutnie cudowna i nie wymieniłabym jej na żaden inny egzemplarz, ale jest wymagająca. A jako niemowlę dała nam w kość konkretnie. Dołóżmy do tego odnajdywanie się w nowej roli mamy, zderzenie z oczekiwaniami, które miały się nijak do rzeczywistości, brak snu, brak zrozumienia ze strony rodziców, których małe dzieci tylko śpią i jedzą, i walczenie o nienazywanie mojego dziecka niegrzecznym.

Ile dzieci tyle historii

Pierworodna nie lubiła kąpieli, przebierania, wózka, zmian, bycia odkładaną i kilku innych rzeczy, które miały spory wpływ na naszą codzienność. Dopiero po półtora roku zostawiłam ją na chwilę z babcią, a następnie zaczęliśmy adaptacje w żłobku. Wcześniej bałam się skorzystać z czyjejś pomocy ze strachu, że zrozumienie jej potrzeb to za dużo dla kogokolwiek poza jej rodzicami.

Nie chodzi mi teraz o wyżalenie się, czy szukanie współczucia, tylko uświadomienie niektórym, że są niemowlęta, które nie usypiają zadowolone na spacerze w wózku czy o zgrozo podczas jazdy samochodem. My sobie poradziliśmy i Wy, którzy czytając to rozumiecie o czym mowa, też sobie poradzicie. Ważne jednak, żeby nie dać sobie wmówić, że ten etap Waszego życia, czy życia Waszego dziecka powinien wyglądać tak a nie inaczej. Albo co gorsza mieć poczucie porażki, bo przecież małe dzieci mały problem, a wszelkie trudności dopiero przed nami.

Idzie lepsze

Moje dotychczasowe macierzyństwo widzę tak, że im dziecko starsze, tym jest nam lepiej. Kiedy mała dorosła do nosidła, moje życie stało się lepsze, a kiedy nauczyła się chodzić – wpadły nam kolejne punkty w pasku zadowolenia ogólnego. Syn jest zdecydowanie bardziej pokojowo nastawiony do świata w którym przyszło mu się urodzić, ale i tak czekam, aż umiejętność chodzenia da mu więcej samodzielności. Natomiast kiedy zdarzy im się w przyszłości spędzić parę minut bez potrzeby mojej ingerencji, odpalę wewnętrzne fajerwerki napawając się tą chwilą wytchnienia.

Czas na relaks. Każdy ma swoje miejsce, a mama pije ciepłe kakao lawendowe.

Nie tylko dziecko dojrzewa

Moje drugie dziecko nie jest bezobsługowe, ale z tą obsługą jest już łatwiej. Poza tym, tak się złożyło, że mąż teraz pracuje w domu i może mi pomóc w momentach kryzysowych. Ja mam lepiej poukładane priorytety i nie wyliczam sobie, ile chrupków kukurydzianych zjadło moje dziecko w potrzebie. Ba, teraz chrupek nie jest tylko ostatnią deską ratunku, ale zapewnieniem możliwości wypicia kawy lub jej części z koleżanką.

Zmierzam do tego, że w moim przypadku, z dwójką nie jest gorzej, a wręcz lepiej. Są momenty bardzo słabe, ale przy jednym dziecku też bywały. Jestem bardziej zmęczona fizycznie i nie spałam od trzech lat, ale i tak czuję się lepiej.

Nie dajcie się wciągnąć w licytację trudności

Zazwyczaj osoby które narzekają na swoje starsze dzieci, z którymi mają ciężej niż Wy z młodszymi, zapewne narzekały również na swoje niemowlaki. Mając jedno dziecko, opowiadały bezdzietnym znajomym, że nikt nie ma w życiu trudniej, a kiedy doszło kolejne, zaczęły umniejszać rodzicom jedynaków. Dlatego przytaknij ze współczuciem i jedź dalej ze swoim życiem nie słuchając takich smutków.

Póki co moje dzieci są małe, więc nie mogę odnieść się do straszenia wiekiem nastoletnim. Wiem, że przyniesie swoje trudności. Ale tak to jest wymyślone, że niedługo potem dzieci się wyprowadzają, więc to już prawie ostatnia prosta. Może damy radę. Nie dajcie się więc zastraszyć strudzeni rodzice! Według mnie będzie tylko lepiej.